Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Do powodzi nie doszło, ale strażacy i tak mieli ręce pełne roboty

Redakcja
Ponad 150 razy strażacy wyjeżdżali w ostatnich dniach do zdarzeń związanych z porywistym wiatrem, intensywnymi opadami deszczu i wodami wzbierającymi w korytach rzek na terenie całego pow. dębickiego.

- Początkowo zgłoszenia dotyczyły powalonych drzew i połamanych gałęzi. W Pilznie na przykład potężny dąb runął na zaparkowany samochód i ogrodzenie. Nikogo nie było w aucie, nikt nie ucierpiał - relacjonuje mł. bryg. Jacek Pawłowski, rzecznik prasowy dębickiej PSP. Dodaje, że kolejne sygnały dotyczyły lokalnych podtopień i potrzeby umacniania wałów przeciwpowodziowych. – W kilku przypadkach doszło do ewakuacji mienia, m.in. w warsztacie samochodowym w gm. Brzostek. Z kolei w Zawierzbiu budowaliśmy wał na wypadek wylania Wisłoki, na szczęście woda nie dotarła nawet do wału – podaje rzecznik.We znaki dał się również strumyk Ostra w gm. Dębica. – Sobotnia, kilku dziesięciominutowa nawałnica sprawiła, że poziom potoku, który na co dzień sięga ok. 20 centymetrów, w ciągu 15 minut wzrósł do 1,5 metra. W efekcie doszło do podtopień posesji zlokalizowanych w okolicy strumienia, został uszkodzony jeden most, transformator oraz słup energetyczny – opisuje rzecznik PSP. Najbardziej dramatyczne wezwanie dotarło do strażaków w czwartek wieczorem. Otrzymali wtedy informację o mężczyźnie, który wpadł do potoku na skrzyżowaniu ulic Głowackiego i Konarskiego w Dębicy. Jego poszukiwania rozpoczęto ok. 19.30. Poziom wody w tunelu, biegnącym pod pobliskimi zakładami produkcyjnymi, przez który przepływa potok, był zbyt wysoki, więc niedługo później płetwonurkowie z Jasła musieli przerwać pracę. W piątek nad ranem, gdy woda nieco opadła, dębiccy strażacy, w asyście policji, wznowili poszukiwania. - Podczas akcji nie znaleziono żadnej osoby. Wylot tunelu prowadzi do Wisłoki. Najprawdopodobniej rwący nurt poniósł mężczyznę do rzeki – przypuszcza Pawłowski. - Wciąż nie znamy danych osoby, która miała wpaść do potoku. Nikt do tej pory nie zgłosił nam zaginięcia, które mogłoby wskazywać, że dotyczy tej sytuacji – informował wczoraj sierż. sztab. Jacek Bator, rzecznik prasowy KPP w Dębicy. – Wiarygodne zgłoszenie o porwaniu człowieka przez nurt pochodziło od świadków, którzy potrafili tylko powiedzieć, że stojący w pobliżu potoku mężczyzna w średnim wieku w pewnym momencie obsunął się i wpadł do wody.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Do powodzi nie doszło, ale strażacy i tak mieli ręce pełne roboty - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na ropczyce.naszemiasto.pl Nasze Miasto